"Zauważyliśmy, że rządy poświęcają temu zbyt mało uwagi", wyjaśnia Lisserbroeker. Według niego, władze miejskie wręcz zaprzeczają istnieniu problemu i często mają błędny obraz pracujących w Holandii mieszkańców Europy Wschodniej. "Jestem zszokowany, gdy politycy mówią, że chodzi tylko o pracowników sezonowych. Myślę, że wtedy naprawdę przegapiłeś zwrot".
Również w mieście
Chce również pozbyć się powszechnie panującego przekonania, że Polacy i inni pracownicy migrujący pracują tylko na obszarach wiejskich. "Hotele, hurtownie, firmy transportowe; pracują wszędzie. Również w Lejdzie".
Według Van der Voorta jest zbyt mało bezrobotnych Holendrów, którzy mogliby ratować firmy. "Gospodarka się ożywia, firmy chcą się rozwijać i potrzebują do tego pracowników. Oni tam są, ale nie mogą mieszkać w naszym regionie".
Kapitał pracy
Szacuje on, że w regionie brakuje 1500 łóżek. Van der Voort uważa, że w rezultacie stracone zostaną miliony euro w postaci kapitału pracowniczego.
"Mamy rozwiązanie w kieszeni. Gminy, pomóżcie nam znaleźć miejsce na dodatkowe mieszkania. Mamy sektor wraz z grupą zadaniową. Brakuje tylko rządu".